Feedback, ocena, informacja zwrotna.. Te określenia wśród niektórych osób wywołują gęsią skórkę. Ja sama nie lubię określenia – ocena, wolę, aby ktoś mnie zainspirował, zwrócił uwagę na odbiór mojej osoby, mojego postępowania, ale ostateczną ocenę lubię pozostawić sobie. Kiedy rozpoczyna się okres ocen, jak to się przyjęło mawiać w firmach, ludzie są poddenerwowani, nie mogą się skupić na pracy. Dlaczego tak jest, że boimy się oceniania? Przecież oceniani jesteśmy od zawsze, w szkole, na studiach..

Ocena a ocena

Myślę, że obawa przed ocenianiem wynika, po trosze, z tego jak byliśmy oceniani w szkole. Nauczyciel wystawiał oceny na podstawie tego, co napisaliśmy lub powiedzieliśmy i nie było dyskusji. Może ten bardziej lubiany pozwolił sobie na rozmowę lub poprawienie oceny, jednak nie było mowy o otwartej dyskusji. Podobnie na studiach, to wykładowca, często nie pokazując nam indeksu, decydował o tym czy zdaliśmy, czy oblaliśmy egzamin. Dostając niską ocenę mogliśmy usłyszeć od znajomych – przecież Ty to umiesz, dobrze sobie z tym radzisz. Gdyby oni wystawili nam ocenę, pewnie diametralnie by się różniła od tej, którą wystawił nam egzaminator. Ale on nie widział procesu, tylko efekt końcowy i na jego podstawie dokonał oceny. Ocena, czy też informacja zwrotna, z którą stykamy się w pracy zdecydowanie różni się od tej, do której przywykliśmy w szkole. Przede wszystkim w procesie feedbacku bierze zazwyczaj udział więcej osób, aniżeli nasz przełożony. Dostajemy więc informację zwrotną od naszych współpracowników, podwładnych, niekiedy partnerów biznesowych czy klientów. Dochodzi więc ten czynnik, którego brakowało na studiach czy w szkole – ocena tych, którzy trwają z nami w procesie pracy. Przy ocenie pracowniczej pod uwagę bierze się nie tylko efekty naszej pracy, ale też to w jaki sposób do nich doszliśmy, jakie relacje budujemy ze współpracownikami, jak rozwiązujemy konflikty, jak komunikujemy się z innymi, itd., itd.

Nie taki diabeł straszny

Moje pierwsze zetknięcie z feedbackiem w pracy było bardzo trudne. Rozpoczynając pracę w większej firmie wiedziałam, że moja praca będzie oceniana, jednak kiedy nadszedł w końcu czas feedbacku i rozmowy z przełożonym, zupełnie sobie z tym nie poradziłam. Efekt był taki, że wyszłam z rozmowy obrażona, ze łzami w oczach i święcie przekonana o tym, że szef się na mnie uwziął. Zadawałam sobie pytanie – dlaczego, skoro się staram i robię wszystko najlepiej jak potrafię, mój szef ma uwagi do mojej pracy? Odpowiedź była prosta – pracowałam zgodnie ze sobą i tym co ja uważam za słuszne, a nie tak jak mój szef oczekiwał. Kiedy przypominam sobie tę feralną rozmowę to z perspektywy czasu uważam, że nie było tak źle – dostałam informację, z których moich działań szef jest zadowolony, co we mnie ceni, jakie elementy powinnam poprawić lub zastanowić się nad zmianą postępowania. Jeszcze kilka rozmów oceniających musiałam przejść, aby docenić ich wartość. I nie jest tak, że ze wszystkimi informacjami zwrotnymi się zgadzałam i zgadzam, ale były też takie, które bardzo mi pomogły rozwinąć skrzydła, a czasami zupełnie zmienić swoją optykę postrzegania pewnych zachowań. Bogatsza o tamte doświadczenia, kiedy mam usłyszeć feedback, a często sama o niego proszę, umawiam się ze sobą na kilka rzeczy.

Po pierwsze – pozytywne nastawienie!

Do osób, które mają dać mi informację zwrotną podchodzę z pozytywnym nastawieniem. Ufam, że chcą mi pomóc, rzucić nowe światło na moją pracę i mnie zainspirować. Nawet jeśli okaże się, że po uzyskaniu feedbacku zupełnie się z nim nie zgadzam, dziękuję za informację i to, że ktoś chciał jej udzielić. Jeśli pracujesz w firmie i przychodzi czas oceny, nie patrz na przełożonego, który daje feedback jak na wroga. On ma Ci przekazać to, co myśli o Twojej pracy, Twoim postępowaniu, a nie oceniać Ciebie jako człowieka. On też jest rozliczany ze swojej pracy i chce, aby jego podwładni wykonywali swoją robotę najlepiej jak potrafią.

Po drugie – gdyby tak wziąć feedback do siebie?

Po uzyskaniu informacji zwrotnej daję sobie czas na przemyślenia. Z jednymi uwagami się zgadzam, inne zupełnie mi nie leżą, ale nie oznacza to, że od razu je odrzucam. Daję im czas, bo może nie są tak złe, jak na początku myślałam? Odpowiedź zazwyczaj przychodzi sama.

Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa!

Jeśli ktoś ma mnie oceniać w pracy, nie czekam do formalnej oceny, tylko na bieżąco pytam o feedback. To jest lekcja, którą wyniosłam ze swojego doświadczenia – jeśli na bieżąco otrzymywałabym informacje zwrotne to być może mój pierwszy feedback nie byłby tak trudny.. Sama rozmowa oceniająca powinna być tylko podsumowaniem wielu wcześniejszych feedbacków i nie powinno być żadnych niespodzianek, chyba, że na plus 🙂

Jestem ciekawa jakie są Wasze doświadczenia. Podzielisz się nimi ze mną Mój Ulubiony Czytelniku?

Udostępnij:
Autor wpisu: Ula Zając-Pałdyna
Założycielka HR na obcasach, właścicielka agencji doradztwa personalnego, prawniczka pisząca doktorat z zarządzania.