Mam taki flesz w pamięci. Przyjeżdżam do Warszawy jako nastoletnia dziewczyna, aby wspólnie z mamą odwiedzić moją siostrę. Tuż po wejściu do metra, już na peronie dostrzegam leżącego na ziemi mężczyznę. Bez zastanowienia podbiegam do niego. W tym momencie czuję, że ktoś łapie mnie za rękę. Jest to nikt inny, tylko moja mama, która z dezaprobatą odciąga mnie od człowieka, który, w mojej ocenie, potrzebuje pomocy. Bo przecież „to pijak”, „ktoś inny mu pomoże” – słyszę. Niedługo minie pewnie piętnaście lat, a ja pamiętam to wspomnienia lepiej niż wiele innych ważniejszych momentów w moim życiu.