Gdyby ktoś powiedział mi jakiś czas temu, że na moim blogu pojawi się wpis o Mateuszu Grzesiaku to bym nie uwierzyła. Bo niby w jakim kontekście miałabym o nim pisać? Owszem, obserwuję jego poczynania w mediach społecznościowych, ale bardziej w kontekście marki, jaką udało mu się zbudować, aniżeli podziwu wobec jego osoby. Cóż mam jednak poradzić, skoro od kilku dni internet i środowisko akademickie żyje obroną rozprawy doktorskiej jednego z najsłynniejszych mówców w Polsce? Wydźwięk doktoratu Mateusza Grzesiaka jest jednoznacznie negatywny, że tak to delikatnie ujmę. Sprawą zainteresowałam się po przeczytaniu kilku artykułów i informacji, że obrona doktoratu odbyła się na uczelni, której doktorantką jestem.