Sekretarka, asystentka, przedszkolanka – te nazwy stanowisk zwykle nie budzą naszych emocji, przyjęły się w potocznym języku i nikt nie psioczy na ich żeńskie formy gramatyczne. Co innego, kiedy używamy takich, nazw jak prezeska, członkini zarządu czy dyrektorka. Feminatywy elektryzują opinię i wzbudzają mnóstwo emocji. Bo przecież co to za pomysł, żeby panią dyrektor nazywać dyrektorką albo nie daj Boże prezeską. To wymysł, a pani dyrektor czy pani prezes brzmi zdecydowanie lepiej! Co zrobić z feminatywami w ogłoszeniach o pracę? Pisać, że szukamy prezesa albo prezeski?